Z przykrością informujemy


Zapraszamy Wszystkich Parafian na Uroczystości Pogrzebowe

Naszego Prałata Kazimierza Malinosia

Rozpoczynać je będziemy uroczystą Mszą Świętą, w Piątek, 02.12.2011r. o godzinie 18.00. Będziemy się modlić, przy trumnie Prałata, dziękując za Jego dotychczasową posługę kapłańską oraz prosząc o życie wieczne.
W sobotę, 03.12.2011r. o godzinie 11.00 nastąpi Msza Święta Pogrzebowa w Parafialnym kościele.  Będzie ona celebrowana przez J. Em. Kard. Henryka Gulbinowicza.

Po jej zakończeniu ciało Prałata zostanie złożone do grobu przy kościele.

Zapraszam Wszystkich do zapoznania się z Testamentem Księdza Prałata:


Ubolewamy nad tym, że nie spotkamy już wśród żywych naszego Prałata, który od wielu lat towarzyszył nam w codziennym życiu. W celu przybliżenia nam jego osoby, tego jakim był człowiekiem oraz jakie trudności napotkał w swoim życiu, zapraszam do przeczytania  wywiadu, który  przeprowadzony został w 2004r., przez p. Marka Sadowskiego.

Jak to się stało, że wybrał Ksiądz drogę posługi kapłańskiej?
To jest tajemnica Pana Boga. Dobry Pan Jezus chciał, abym został księdzem.
A jak Ksiądz znalazł siwe Wrocławiu, przecież nie pochodzi Ksiądz z tych stron?
Urodziłem się na pięknej ziemi lubelskiej. Do szkoły podstawowej uczęszczałem w Żółkiewce, a do gimnazjum i do liceum chodziłem w Krasnymstawie. W nagrodę za zdaną maturę przyjechałem do Wrocławia i tak spodobało mi się to miasto, że tutaj 18.08.1954r. wstąpiłem do seminarium.
Jak wygląda życie w seminarium?
Ogólnie czasy były inne i inne też było życie w seminarium. Przede wszystkim była nauka, modlitwa i praca. Był też czas wolny, kiedy – jak to młodzież – robiliśmy różne żart. Dużo pracowaliśmy przy odgruzowaniu i odbudowie Wrocławia, m.in. ulicy Świętokrzyskiej, kościoła św. Krzyża i kościoła Najświętszej Maryi Panny na Piasku. W majątkach seminaryjnych w Wojszycach i w Treśnie częstą pracą była też praca na roli i przy zwierzętach gospodarskich. Wiele czasu spędziliśmy przy pieleniu i żniwach.
Spoglądając na indeks widzę, że nauka szła Księdzu całkiem dobrze.
Tak, oczywiście, i to z każdym rokiem lepiej.
W 1959 przyjął Ksiądz święcenia kapłańskie.
21.06.1959r. po ukończeniu seminarium przyjąłem święcenia kapłańskie w Archikatedrze Wrocławskiej z rąk ks. Biskupa Bolesława Kominka. Był to jeden z najliczniejszych roczników. Wyświęconych zostało wtedy 65 księży, z których grona 19 już umarło. Uroczystość rozpoczęła się o godzinie 7.00 w katedrze. Później zgromadziliśmy się w auli seminaryjnej, gdzie przemówił do nas biskup Kominek, przypominając nam o dobrej posłudze kapłańskiej.
A jak życie Księdza potoczyło się po święceniach?
Po święceniach zostaliśmy skierowani do pracy duszpasterskiej. Zostałem przeznaczony jako wikary do parafii w Żarowie. Ksiądz proboszcz był ostry i wymagający. Od niego nauczyłem się obowiązkowości i spraw porządkowych. Obecnie wspominam go bardzo dobrze i dużo korzystam z jego nauki. Byłem tam ponad 2 lata. Miałem bardzo dużo pracy. Uczyłem w szkołach podstawowych w Mrowinach w klasach 6 i 7, w Łazach w klasach 4, 5, 6, 7, w Żarowie w klasach 6, 7. Dodatkowo uczyłem 10 godzin w zakładzie poprawczym w Mrowinach. Był to dla mnie – jako młodego księdza – ciężki czas.
Z Żarowa zostałem przeniesiony do parafii św. Trójcy w Legnicy. Uczyłem dzieci ze szkół podstawowych nr 3 i 14. Pomagałem księdzu proboszczowi w pracach parafii. Proboszczem był ks. Tytus Korczyk, człowiek wielkiej kultury, bardzo szlachetny i uczciwy, o nieskazitelnych manierach, nieprzystający do siermiężnych czasów komunistycznych Polski. Z Legnicy przeniesiono mnie w 1964r. na wikarego do katedry, a stamtąd zostałem przeniesiony do parafii św. Jacka we Wrocławiu-Swojszycach, gdzie zostałem ustawiony wikarym dirigensem i pełniłem obowiązki proboszcza. Był to bardzo trudny czas w moim życiu.
Ja poznałem księdza, gdy był ksiądz już dziekanem dekanatu kamiennogórskiego, o ile wiem, najmłodszym dziekanem w archidiecezji.
Tak, 18.05.1967r., osiem lat po święceniach, zostałem ustawiony proboszczem w parafii św. Piotra i Pawła w Kamiennej Górze, w powiatowym mieście. Dla tak młodego księdza było to bardzo dużym wyróżnieniem. Dziekanem zostałem 02.01.1969r. Był to wielki dekanat. Do dekanatu należało 14 parafii, trzydziestu pracujących kapłanów, a ja byłem bardzo młody. Pracy było dużo, ale parafianie byli wierzący i pracowici. Ludzie pochodzili z gór i Wileńszczyzny i bardzo szanowali zdanie i sugestie proboszcza. Byłem bardzo zadowolony i z pracy, i z ludzi. Parafia była żywa, było dużo młodzieży. Dobrze się tam czułem.
Pamiętam, że też patrząc na zabytkowy kościół  i okazałą plebanię można było domyślić się, jakie znaczenie ma dekanat kamiennogórski. Co skłoniło Księdza do opuszczenia tego miejsca?
W czasie wizytacji, która odbyła się w maju 1979 r., powiedziałem księdzu biskupowi, że z powodów zdrowotnych chętnie przeszedłbym do parafii leżącej na terenie równinnym. 15. 12. 1979 r. przybyłem do Brochowa. Wbrew temu co jest napisane w Biblii „aby ucieczka wasza nie była w zimie, ani w szabat” przyszedłem do parafii św. Jerzego i zimą i w sobotę, i tak zadomowiłem się tu, że jestem już prawie 25 lat. Ksiądz Jan Przytocki i siostra Maria przygotowali uroczystość powitania mnie w nowej parafii. Na sumie w niedzielę obyło się moje pierwsze spotkanie z parafianami. Spotkałem tu ludzi dobrych, pracowitych i oddanych parafii. Dzięki ich ofiarności został odremontowany kościół parafialny, wybudowany kościół w Jagodnie. Wyremontowano kaplicę na cmentarzach w Brochowie i w Bieńkowicach, zrobiliśmy ogrodzenie cmentarza, wybudowaliśmy dom katechetyczny. Przeprowadziliśmy remont plebanii, domu, w którym mieszkają siostry zakonne, placu kościelnego, nie mówiąc już o ostatnich remontach organów, odnowieniu ołtarza głównego, ogrzania kościoła, położeniu dachówek na nawach bocznych kościoła i zakrystii i innych.
Wiem, że w Kamiennej Górze był Ksiądz równie dobrym gospodarzem. Pamiętam również to, że wokół parafii w Kamiennej Górze i tu, w Brochowie kręciło się zawsze dużo młodzieży, a jeden z parafian i wychowanków został nawet biskupem.
Tak, rzeczywiście, w czasie mojego posługiwania wielu parafian zastało kapłanami. Z grona ministrantów wywodzi się ks. Biskup Stanisław Dowlaszewicz. Z parafii brochowskiej również są powołania kapłańskie i zakonne, a obecnie dwóch alumnów studiuje w seminarium.
Rozmawiając z Księdzem wyczuwam, że jest Ksiądz tym szczęśliwym człowiekiem, który dobrze rozpoznał swoje powołanie.
Ze szczęściem bywa różnie, ale za posługiwanie bardzo dziękuje Panu Bogu i gdybym rozpoczynał swoją drogę, to raz jeszcze wybrałbym kapłaństwo. Mam również szczególną łaskę od Pana Boga, że zawsze wokół mnie są dobrzy księża współpracownicy.
Chcę przypomnieć Księdzu jedno wydarzenie, które na mnie zrobiło duże wrażenie. Był rok 1997, procesja Bożego Ciała w czasie Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego, który zaszczycił swoją obecnością Ojciec Święty Jan Paweł II. Pamiętam, jak z autentycznej dumy urosłem ponad cały zgromadzony tłum, kiedy mój proboszcz przy czwartym ołtarzu odśpiewał Ewangelię jako reprezentant Europy. Przy pozostałych ołtarzach Ewangelię śpiewali księża z innych kontynentów. Dziękując za rozmowę, życzę księdzu, aby jak najczęściej parafianie byli tak dumnie ze swojego proboszcza.